17 lis 2014

Odwiedziliśmy Targ Pietruszkowy

Liczba wielorakich targów, bazarów i jarmarków, na których kupić można bardziej lub mniej ekologiczną, tradycyjną lub naturalną żywność, wzrosła w ostatnich latach bardzo znacznie. Przy czym użycie słów „bardziej lub mniej” jest tu jak najbardziej zamierzone, gdyż na fali rosnącej popularności dobrych inicjatyw tego typu pojawiają się także takie, które z tradycją czy ekologią niewiele mają wspólnego. Na szczęście, rynek zazwyczaj w miarę szybko weryfikuje podobne próby komercyjnego cwaniactwa. Uczymy się czytać etykiety i pytać o pochodzenie kupowanych produktów. Coraz bardziej szczegółowo sprawdzamy dokumenty potwierdzające jakość nabywanej żywności. Rośnie nasza świadomość dotycząca tego, w jaki sposób dobra żywność powinna być produkowana i przetwarzana.



Dzięki temu, prawdziwe eko-bazary nie tylko mają szansę przetrwać, ale także rozwijają się, przyciągając coraz to nowych – wiernych klientów. Bo kupowanie wprost od wytwórcy ma jeszcze tą zaletę, że oprócz produktu zyskujemy często również przyjazną i życzliwą relację, która nie jest chwilowa i powierzchowna, ale trwa…

Można by w zasadzie uznać, iż miejski eko-targ, o którym tu mowa, jest tylko jednym z wielu i nie różni się specjalnie od szeregu innych imprez podobnego typu odbywających się w miastach w całej Polsce. Można by. A jednak Targ Pietruszkowy jest inny. Wyróżnia go szereg drobiazgów, które razem składają się na dość niecodzienną, jak na rodzime działania, całość. Tu nie zarobek i pieniądze grają pierwsze skrzypce, ale jakość i lokalność sprzedawanych produktów. To targ, który powstał rękami i pracą społeczników, bez komercyjnych założeń i oczekiwań. Powstał, aby zaspokoić realne potrzeby i – jak się dziś z perspektywy czasu okazuje – było to (i nadal jest) bardzo trafione przedsięwzięcie.
Jesteśmy w Krakowie. Dokładniej jednej z jego dzielnic – Podgórzu, wpisanym do rejestru zabytków razem z Starym Miastem i Kazimierzem…
Może jednak powinno się rozpocząć inaczej?... Na przykład tak: dawno temu, przed wiekami, istniało Wolne Królewskie Miasto – Podgórze. Po połączeniu z Krakowem, stało się jedną z jego dzielnic. Dziś geometryczny środek Krakowa znajduje się właśnie tu. I, jak na centrum przystało, dzielnica ta ma cały czas wiele do zaoferowania zarówno swoim mieszkańcom, jak i gościom. Z dawnych czasów znaleźć tu można między innymi słynną fabrykę Schindlera. Można pospacerować po dnie jurajskiego morza w rezerwacie „Bonarka”. To tutaj narodził się największy Polski festiwal fotograficzny „Miesiąc Fotografii w Krakowie”. Podgórze ma również swój własny produkt regionalny: w 2008 roku tutejsza Szkoła Gastronomiczna wpisała na ministerialną listę Ciasteczka Wyśmienite. Wymieniać można by jeszcze długo…

Podgórze, a właściwie jego mieszkańcy, mają swoiste poczucie misji i jest ona realizowana na wiele sposobów. Jednym z nich jest właśnie Targ Pietruszkowy. Inicjatywa tej imprezy zrodziła się w 2012 roku w głowach i sercach członków Stowarzyszenia Podgórze.pl. Pracującym społecznie mieszkańcom dzielnicy udzielającym się w stowarzyszeniu brakowało targu z prawdziwego zdarzenia i regularnego dostępu do dobrych jakościowo produktów rolnych uprawianych w Małopolsce (a najlepiej w promieniu maksymalnie 50 kilometrów od Krakowa). Temat dojrzewał powoli, bo – choć chęci były duże – to jednak brakowało funduszy na konieczną infrastrukturę, opłaty miejskie, namioty i szereg innych niezbędnych wydatków. W końcu udało się pozyskać dofinansowanie z Funduszy Szwajcarskich przyznawanych przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska w ramach projektu Produkt Lokalny Małopolska. Stowarzyszenie dopięło więc formalności z miastem i zakupiło 10 namiotów handlowych, które posłużyć miały jako stragany dla pierwszych wystawców.
























To był jednak dopiero jeden (choć znaczący) krok. Prawdziwa praca dopiero miała się zacząć, a początki, jak to zwykle bywa, nie należały do najłatwiejszych. Najpierw należało poszukać producentów, których można było zaprosić do sprzedaży na Targu. Ponieważ Stowarzyszeniu zależało na wysokiej jakości produktów (najlepiej z ekologicznych upraw), trzeba było dokonać starannej weryfikacji potencjalnych wystawców. Sprawdzano wszystkich – w tym także tych, którzy mogli pochwalić się posiadaniem eko-certyfikatów. Jakość i smak (a nie papiery) były bowiem (i ciągle są) najważniejszym kryterium wyboru.

Na początku sprzedaż wyglądała dość… komicznie. Namiotów było tylko dziesięć, wystawców zaś z każdym tygodniem więcej i więcej. Często na jednego przypadał metr kwadratowy stołu. Nikomu to jednak nie przeszkadzało. Wystawcy i tak nie przywozili dużych ilości towaru, bo często byli to (i nadal są) naprawdę mali wytwórcy ze stosunkowo niewielką ilością produktów do sprzedaży. Towar trzymano na stolikach i pod nimi. Często w okolicach południa nie było już czego trzymać, bo wszystko zostało wyprzedane.

Na początku Targ nie miał żadnej promocji. Właściwie jedyną formą reklamy była poczta pantoflowa – jak się jednak okazało, była to forma bardzo skuteczna. Opinie przekazywane z ust do ust przyniosły duże zainteresowanie Targiem i jego ofertą.

Całe siły i środki poszły w organizację stoisk, znalezienie odpowiedniej oferty oraz sfinansowanie całego przedsięwzięcia. W pierwszym roku nie pobierano opłat za stoiska, tak więc finansowe dopięcie całości wymagało sporego zaangażowania społeczników ze Stowarzyszenia. I ich ciągłego dokształcania się, ponieważ dla większości z nich żywność i rolnictwo ekologiczne były czymś, czym wcześniej się nie zajmowali. Członkowie Stowarzyszenia organizowali zatem wyjazdy do kolejnych gospodarstw, poznawali rolników, wytwórców i hodowców. Próbowali wyrobów i zbierali opinie, aby z czystym sumieniem móc polecać na Pietruszkowym naprawdę najlepsze produkty.
Po kilku pierwszych edycjach, kiedy okazało się, że Targ jak najbardziej „przyjął” się na Podgórzu, a rosnąca grupa klientów przyzwyczaiła do jego obecności, w Stowarzyszeniu zaczęło zadawać sobie pytanie: co dalej? Choć efekt kuli śnieżnej przerósł oczekiwania, to jednak prace przy organizacji imprezy były działaniami wyłącznie społecznymi, wymagającymi czasu i zaangażowania grupki zapaleńców. Nie wszystko jednak można załatwić wolontariatem; czasami, niestety, potrzebna jest twarda gotówka…

Stowarzyszenie po raz kolejny wystąpiło zatem o wsparcie z Funduszy Szwajcarskich i pomoc otrzymało. W obecnym, 2014 roku, dzięki wsparciu Stowarzyszenia Partnerstwo dla Środowiska, liczba targowych namiotów wzrosła do dwudziestu. Łączna liczba wystawców, którzy – mniej lub bardziej regularnie przewijają się przez Targ – to 25 rolników oraz około 80 przedsiębiorców z zarejestrowana działalnością gospodarczą. Znacząco zwiększył się też ruch – przyjeżdżający producenci nie muszą martwić się o sprzedaż przywożonego towaru i z zadowoleniem wracają na kolejne edycje. Przekonali się, że impreza nie jest masowa, ma zdrowe założenia i jest doceniana już nie tylko przez mieszkańców Krakowa. Dzięki temu Targ zaczął się wreszcie samofinansować. Stowarzyszenie nie nim nie zarabia (bo też i nie o to chodzi), ale wreszcie są środki nie tylko na pokrycie bieżących kosztów, ale także na rozwój i finansowanie kolejnych pomysłów.

Zalew tanich, przemysłowych produktów żywnościowych, przewożonych tysiące kilometrów z najodleglejszych części świata, przyzwyczaił wielu ludzi do dokonywania wyborów zakupowych przede wszystkim na podstawie kryterium cenowego. Im taniej, tym lepiej. Jakość przestała się liczyć. Jak bardzo mylny jest to tok myślenia przekonuje się coraz więcej z nas. Toksyczne środki ochrony roślin, modyfikacje genetyczne, czy powszechnie stosowane dziś w hodowli antybiotyki skutecznie niszczą nie tylko poczucie smaku, ale także zdrowie nas – konsumentów, często w nieodwracalnym stopniu. Kolejne pokolenia przychodzą na świat słabsze i bardziej schorowane. Alergie pokarmowe to już codzienność, a tradycyjna medycyna nie jest w stanie odwrócić zmian,  które zachodzą w naszych organizmach. Konieczny jest powrót do początków i zrozumienie, że w tym przypadku lepsze jest wrogiem dobrego.

I to właśnie starają się robić organizatorzy Targu Pietruszkowego. Wyszukują małych producentów, często wcześniej nieznanych w Krakowie. Osobiście sprawdzają jakość produktów, nie opierając się wyłącznie na certyfikatach (których zresztą często owi mali wytwórcy jeszcze nie posiadają). Dzięki temu, co sobotę na Podgórze przyjeżdżają rodzinne firmy i gospodarstwa stosujące tradycyjne metody produkcji. Czasem na stoisku sprzedaje ojciec, czasem syn, ale nierzadko również dziadek.
Odwiedzając dziś Targ Pietruszkowy, można, oprócz owoców i warzyw, nabyć także prawdziwe wędliny (w których skład wchodzi tylko mięso i sól peklowa), ryby (przede wszystkim wędzone), nabiał, miody, tłoczone na zimno oleje, zioła, zboża, kasze, mąki a nawet niezbyt często spotykane już krupy. Do wyboru, do koloru!

Czy to już szczyt możliwości Targu Pietruszkowego? Raczej nie… Prace trwają i, choć organizatorzy mówią o swych planach z pewną powściągliwością, bojąc się zapeszyć, to jednak wiele pomysłów jest już realizowanych. Szykowana jest na przykład, pierwsza w historii imprezy, edycja zimowa Targu. Smakołyków będzie mniej, bo i zimą jest o nie trudniej. Nie będzie tak wielu owoców i sporej części warzyw (poza okopowymi). Pozostanie pieczywo, nabiał, zboża, mąki, kasze. W dalszym ciągu dostępne będą niektóre zioła, wędliny oraz miody. Zimowa edycja nie będzie już odbywać się na otwartym powietrzu – byłoby to zbyt niewygodne zarówno dla sprzedających, jak i kupujących – dlatego trwają prace organizacyjne związane z pozyskaniem i przygotowaniem nowego miejsca.
Na co dzień, na miarę swoich możliwości, członkowie Stowarzyszenia starają się również działać pod kątem rozpowszechniania wiedzy o wydarzeniu, a także inicjują i wspierają działania związane edukacją proekologiczną oraz integrowaniem lokalnej społeczności. Wszystko po to, aby rozwijał się serdeczny, ciepły i… bardzo smaczny duch Targu Pietruszkowego.

Więcej bieżących informacji o Targu Pietruszkowym uzyskać można na facebookowym profilu Targu dostępnym pod adresem: www.facebook.com/targpietruszkowy
.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz